Czytelnicy tej rubryki zaświadczą - rzadko czepiam się złej dykcji, raczej bagatelizuję wykroczenia przeciw mowie ojczystej w spektaklach, których treści i emocje bronią się same. Aliści gdy w poezji Mirona Białoszewskiego zrozumiałe ze sceny jest co trzecie słowo Adama Ferencego i co dziesiąte Aleksandry Koniecznej - nie sposób nie protestować. Przedsięwzięcie mija się z celem; nie da się wyinscenizować tych ćwierćsłownych zabaw językowych bez precyzji ostrej jak żyletka. Spektakl zaprojektowano w tonie szlachetnej ascezy: dwójka aktorów i łóżko; z ich inwencji miały rozkwitać światy miniatur Białoszewskiego. Ale te światy są krańcowo różne: od słownych fantasmagorii "Wypraw krzyżowych" po wstrząsająco oszczędną "Panią Koch"; tymczasem Piotr Cieplak nie widzi potrzeby rozdzielenia ich wyraźną konstrukcją sceniczną, rozkładania akcentów, miele wszystko w jeden, monotonny w smaku kotlet. Reżyser pozostaje jedną z największych nadzi
Tytuł oryginalny
Wyprawy krzyżowe
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 4
Data:
04.11.1995