Mogą się komuś nie podobać teatry Klaty czy Zadary (bo to ich przedstawienia przede wszystkim atakuje Piekutowa), ale jako podatnik łożący na pismo "Teatr" życzę sobie, by w czasopiśmie fachowym, w przeciwieństwie do gazet codziennych,
przedstawienia były rzetelnie analizowane. Bez "ideolo", bez personalnych rozgrywek i bez obelg. Nie jesteśmy w sejmie - pisze Piotr Mitzner w liście do redakcji Teatru, po przeczytaniu tekstu Małgorzaty Piekutowej "Nowa ariergarda".
Szanowny Panie, Sposób, w jaki "Teatr" odfajkował temat Warszawskich Spotkań Teatralnych jest, krótko mówiąc, oburzający. Artykuł Małgorzaty Piekutowej "Nowa ariergarda" zamieszczony w numerze szóstym powstał, co przyznaje na wstępie sama autorka, na zamówienie i to tendencyjne. Skoro było wiadomo, że jest malkontentką i nie akceptuje wyraźnej zmiany, jaka się dokonuje w polskim teatrze, trudno się było spodziewać innego tekstu. Tego sobie widocznie redakcja życzyła, i to jeszcze zanim się Spotkania zaczęły. Powstał artykuł oparty na rozmaitych tezach: przeciwko Instytutowi Teatralnemu, przeciwko tajemniczym "wpływowym środowiskom". W podtekście takiego myślenia czai się zresztą program naprawczy. W związku z tym Małgorzata Piekutowa kończy swoje wywody dwoma donosami. Najpierw posługuje się znaną dobrze a szalenie niebezpieczną demagogią ekonomiczną: "Podatnicy i urzędnicy powinni rozstrzygnąć [...]", itd. Odwoływanie się do decy