Smutek rosyjskiej duszy, poezja niespełnienia... Ludzie, jak kwiaty cieplarniane, delikatni, słabi, przegrywają z życiem, przegrywają własny los, szczęście ich omija. Nikt piękniej od Czechowa nie mówi o przemijaniu, o śmierci pośród życia. Czechowa nie da się sprowadzić tylko do "psychologizowania". Owi ludzie bez ruchu wpatrujący się w to, co nadejdzie, bezwładni, niezdolni do wykonania zwykłego gestu, którego wymaga najprostsza sytuacja - skąd my ich znamy? Z Becketta. I z Czechowa: z "Czajki", "Wiśniowego sadu", "Trzech sióstr".
Komizm Czechowa w istocie jest najgłębszym tragizmem: opętanie przez zwidy, nadzieje, patrzenie poprzez rzeczywistość na sny złote a nieprawdziwe, złe szczęście neurastenii. A przecież to śmieszne, że nie można porzucić sytuacji, której jesteśmy ofiarami. Bo ludzie "Czajki" przebywają w swej sytuacji jak w celi skazańców, skąd nie ma wyjścia. Lecz tylko oni w to wierzą. A jeśli nawet tę celę porzucają w jednym histerycznym geście - jak Trieplew, jak Czajka - Nina ona wciąż ich określa na drogach świata. "Czwarta ściana" Czechowa to ściana urojona, psychiczna. O nią, nieistniejącą, rozbijają się jak ślepe owady - Masza, Nina i Trieplew. Bohaterowie, którym brak siły dążenia, nietzscheańskiej "woli mocy" - jacyś półpoeci, półaktorki o duszach subtelnych i takichże odczuciach: czy to są "ludzie żywi"? To przecież teatr cieni, świat melodramatycznego romansu, na kształt którego oni się widzą: Trieplew strzela do siebie dwukrotnie, e