To szkolny spektakl, pod którego przesłaniem podpisujesz się obiema rękami. Teatralna lekcja. Czujemy, że musimy ją odbębnić i poklaskać na koniec, ale tak naprawdę czekamy na dzwonek i powiew świeżego powietrza - o "Cherry Blossom" w reż. Lorne Campbell, wspólnym projekcie Traverse Theater i Teatru Polskiego z Bydgoszczy pisze Borough Of Islington z Nowej Siły Krytycznej.
Emigracja to proces społeczny, który w Polsce osiągnął znamiona choroby. Exodus milionów. Ilu? Nikt nie jest w stanie stwierdzić. Nasi rodacy są kołem zamachowym europejskich gospodarek. Wyjazdy rozbijają polskie rodziny. Wiele rodzin naszych emigrantów już nie istnieje, tak samo jak nie istnieje już wielu emigrantów. Nie ma już również wielu z ich dzieci, które popełniły samobójstwo z tęsknoty za rodzicami pracującymi na Zachodzie. Jak ma się do tego "Cherry Blossom"? Niestety tylko "edukacyjnie". To szkolny spektakl, pod którego przesłaniem podpisujesz się obiema rękami. Identycznie występujemy "przeciw" torturom i "za" pokojem na świecie. Dlaczego? Niewiadomo! Pewnie nas ktoś kiedyś tego nauczył. Automatyczny odruch, echo cywilizacji doby praw człowieka. "Cherry Blossom" to teatralna lekcja. Czujemy, że musimy ją odbębnić i poklaskać na koniec, ale tak naprawdę czekamy na dzwonek i powiew świeżego powietrza. Żona - Grażyna, mąż - Paweł