W teatrze zasada "czynić fantazje możliwymi do spełnienia" jest prawdopodobna bardziej niż gdziekolwiek - o "Przygodach barona Münchhausena" w reż. Adama Walnego w Teatrze Nowym w Łodzi pisze Marta Olejniczak z Nowej Siły Krytycznej.
Najbardziej wymagającym krytykiem teatru jest najmłodszy widz. Dziecka oszukać się nie da. Tak najczęściej opowiadają twórcy przedstawień dla dzieci. Na sceniczną nudę odpowiedzą szelestem cukierków i bezpardonową rozmową z sąsiadem. Dzieci bywają okrutne i to bez prób przysłaniania ziewnięć dłonią ani dyskretnych spojrzeń na tarczę zegarka, jak czynią to dorośli. I to właśnie oni w Teatrze Nowym w Łodzi z zaciekawieniem przyglądali się "Przygodom barona Münchhausena", niemieckiego podróżnika, który żył w XVIII wieku i raczył opowieściami z niebezpiecznych wypraw swoich przyjaciół. Bajdurzenia szlachcica, które spisano jeszcze za jego życia, stały się inspiracją dla wielu twórców. Anegdoty wykorzystał Rudolf Erich Raspe w powieści "Niezwykłe przygody barona Münchhausena". Zainteresowali się nimi również Gottfried Bürger i Teofil Gautier. Po literaturę szybko sięgnęli twórcy filmowi, choćby tacy jak Terry Gillam. Ale jak zac