"Domu otwartego" dawno już nie oglądaliśmy na naszych scenach. I trudno się temu dziwić, komedie Michała Bałuckiego zestarzały się potwornie, tracąc z upływem lat wszelkie punkty obyczajowego odniesienia. Pozostało w nich jeszcze kilka zgrabnych aforyzmów, jak choćby ten przestrzegający po Wilde'owsku, iż "nic tak nie plami honoru kobiety, jak atrament". Któż jednak dzisiaj brałby do siebie taką przymówkę, skoro atramentu nie używa już od dawna, a o honorze kobiecym czyta jeszcze czasom w książkach i nie bardzo wyczuwa co się za tym kryje. Kiedy więc wraca się teraz do tego martwego tekstu na scenie teatralnej, warto mieć na to jakiś oryginalny pomysł inscenizacyjny i - jak radził Boy-Żeleński - "dla bezpieczeństwa mocną obsadę". Taki pomysł i obsadę znalazł przed laty w Krakowie Andrzej Wajda, realizując w Starym Teatrze piękne, stylowe widowisko "Z biegiem lat, z biegiem dni". Ignacemu Gogolewskiemu, który przypomniał nam teraz "Dom otwar
Tytuł oryginalny
Wymuszona zabawa
Źródło:
Materiał nadesłany
"Życie Warszawy" nr 54