Poseł Janusz Palikot na swoim blogu postuluje, by wykluczyć Poznań z rywalizacji o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury i zachęca swoich czytelników, by wysyłać w tej sprawie listy do Ministerstwa Kultury. Wygląda na to, że panu posłowi wszystko się kompletnie pomieszało. Niby dziwnym nie jest, ale chyba warto przy tej okazji powtórzyć kilka ważnych oczywistości - komentarz Michała Danielewskiego w Gazecie Wyborczej - Poznań.
Po pierwsze w całej sprawie związanej z Teatrem Ósmego Dnia, prezydentem Sławomirem Hincem i wiernopoddańczym listem dyrektorów instytucji kultury nie chodzi o Palikota, tylko o zasady i relacje między władzą a artystami. Pan poseł w swej specyficznej egotycznej ekscytacji zdaje się o tym zapominać. Po drugie z walki o tytuł ESK 2016 nie można nikogo ot, tak po prostu wykluczyć z powodu widzimisię tego czy innego polityka partii rządzącej. Warto byłoby, żeby poseł Palikot obnoszący się z ustami pełnymi frazesów o wolności twórczej i demokracji o tym pamiętał. Po trzecie warto przypomnieć, że polityk Platformy Obywatelskiej jest szefem struktur partyjnych w Lublinie, czyli w mieście, które rywalizuje ze stolicą Wielkopolski o miano stolicy kultury. Trudno więc nie odebrać jego blogowego wpisu jako zwykłego lobbingu maskowanego troską o zasady.