EN

4.07.2022, 10:53 Wersja do druku

Wyjście ewakuacyjne

„Prawo wyboru” Ferdinanda von Schiracha w reż. Piotra Kruszczyńskiego w Teatrze Nowym im. Tadeusza Łomnickiego w Poznaniu. Pisze Adam Jaźwiński w „Dialogu”.

fot. Katarzyna Jankiewicz/mat. teatru

Czy prawo do decydowania o własnej śmierci jest prawem człowieka? To główne pytanie, które zadają twórcy spektaklu Prawo wyboru w Teatrze Nowym w Poznaniu. Przełożony przez Iwonę Nowacką tekst Ferdinanda von Schiracha 1, choć osadzony w niemieckiej rzeczywistości, bardzo silnie rezonuje z tematami podejmowanymi w przestrzeni polskiej debaty, dotyczącymi właśnie obszarów samostanowienia i szeroko pojętej wolności pozytywnej („wolności do”). Jak piszą twórcy spektaklu – nieco profetycznie, lecz prawdopodobnie słusznie – „terminy te już niebawem wejdą i do polskiej debaty: dylematy dotyczące eutanazji, przerywania opieki paliatywnej, prawa do godnej śmierci coraz częściej odnoszą się także do rzeczywistości społecznej nad Wisłą. PRAWO WYBORU wyprzedza tę prognozę”. 

Spektakl wyreżyserowany przez Piotra Kruszczyńskiego, ma ściśle określoną strukturę i przebieg. Oprócz końcowej sceny, bardzo poetyckiej, głośnej i bogatej w rozwiązania estetyczne, mamy bowiem do czynienia z prawie dwugodzinną debatą Rady Etyki (na czas spektaklu dołączają do niej również osoby oglądające), podczas której dochodzi do wymiany argumentów na temat słuszności prawa do eutanazji i wspomaganego samobójstwa. Scenograficznie przestrzeń została zaadaptowana w taki sposób, by debata toczyła się jak najbliżej widzów – całość dzieje się więc nie na scenie, lecz przed nią. Na sali obecni są: Robert Gärtner, główny bohater, który z powodu poczucia braku sensu życia chce umrzeć, przewodnicząca Rady Etyki, członkini Rady doktor Keller, okulistka doktor Urszula Brandt, prawniczka Biegler, ekspertka z dziedziny medycyny profesor Sperling, ekspertka z dziedziny prawa profesor Litten oraz ekspertka z dziedziny teologii doktor Thiel. Każda z osób, ze względu na swoje zaplecze i doświadczenie zawodowe, ale także indywidualny etyczny rys, przedstawia odmienny pogląd na rozpatrywaną sprawę. Sprawę z gruntu skomplikowaną i niecodzienną, bowiem Gärtner nie jest osobą śmiertelnie chorą, nie choruje też na depresję. Jako główną przyczynę decyzji o zakończeniu swojego życia podaje śmierć swojej żony, Elizy. Jak mówi bohater, po tym, jak Eliza zmarła trzy lata temu, została go już tylko połowa. Przywołuje również ogromne cierpienie żony, ta była bowiem chora na raka mózgu i zmarła w szpitalu. Gärtner twierdzi, że nie chce takiej śmierci, tak samo jak takiej śmierci nie chciała jego ukochana. Jest to indywidualna i w pełni świadoma decyzja, której zmiana – jak okazuje się wraz z przebiegiem spektaklu – nie jest możliwa.

Postać Roberta Gärtnera jest oczywiście punktem wyjścia całej sytuacji scenicznej, jednak główną część stanowią wypowiedzi kolejnych ekspertek zaproszonych na proces. Oscylują one wokół rozmaitych poglądów i obszarów tematycznych związanych z tematami eutanazji i wspomaganego samobójstwa. Wśród nich słuchamy między innymi o nazistach i akcji T4, regulacjach prawnych stosowanych w poszczególnych krajach europejskich, śmierci jako sposobie na biznes, chrześcijańskiej wartości życia, hospicjach, aborcji i antykoncepcji. Ze sceny padają między innymi pytania: czy legalizacja eutanazji nie prowadzi do relatywizacji zabijania? Czy da się sprawdzić, że ktoś, kto mówi, że chce umrzeć pragnie tego naprawdę? Czy to źle, że człowiek dąży do szczęścia i uniknięcia cierpienia? Czy Kościół może być wyznacznikiem w kwestiach moralnych? Wypowiadane przez kolejne ekspertki bardzo różniące się od siebie poglądy i pytania wkraczają w nasze własne skrypty moralne, które jeszcze chwilę temu wydawały się nienaruszalne. Siła dramaturgii spektaklu polega właśnie na tym, że żadne stanowisko nie jest tu na siłę ani skompromitowane, ani przesadnie wywyższone. Coś, co często zarzucane jest współczesnemu teatrowi, a więc pewna hermetyczność światopoglądowa, zostaje w tym wypadku rozszczelnione.

„Prawo wyboru” to pojęcie wytrych również w kontekście decyzyjności widowni teatru i jej wpływu na przebieg akcji spektaklu. Twórcy zapowiadali bowiem, że to publiczność zdecyduje o losach głównego bohatera. Po części jest to prawda – przed końcową sceną odbywa się głosowanie w sprawie słuszności dopuszczenia wspomaganej śmierci: można być za, przeciw lub się wstrzymać. Chociaż dość prosty, był to według mnie bardzo ważny i potrzebny zabieg artystyczny (a właściwie artystyczno-socjologiczny). Podczas trwania spektaklu pod wpływem wystąpień poszczególnych postaci w głowie zbierają się rozmaite myśli, końcowe głosowanie jest momentem, w którym nastąpić musi weryfikacja wszystkich tych refleksji i skonfrontowanie ich z dotychczasowymi poglądami. To moment, w którym wyklarować się musi określone stanowisko i choć podniesienie ręki nie jest oczywiście obowiązkowe, to wytworzona atmosfera skłania jednak do deklaracji wobec którejś z opcji, nawet jeśli nie zostanie ona wyrażona w sposób jawny.

fot. Katarzyna Jankiewicz/mat. teatru

Zakończenie spektaklu jest natomiast bezalternatywne – wynik głosowania (który nie jest zresztą dokładnie podawany) nie ma wpływu na kształt ostatniej sceny. Było to nieco rozczarowujące, można było bowiem odnieść wrażenie, że nasz głos faktycznie będzie miał realne znaczenie. Wydaje mi się jednak, że ten zabieg – a właściwie jego brak – może mieć swoje uzasadnienie interpretacyjne. Ostatecznie spektakl sprowadza się bowiem do tego, że prawo wyboru w kontekście omawianej tu sprawy tak naprawdę nie istnieje, jest fikcyjne – zupełnie tak samo jak fikcyjne jest nasze głosowanie. W pewnym sensie fakt, że decyzja o losie bohatera podjęta zostaje już wcześniej i wpisana jest od początku w strukturę spektaklu, wydaje się zrozumiała. Dla Gärtnera nie ma innego wyjścia – na końcu i tak musi zabić się sam.

Ostatnia scena znacząco wyróżnia się pod względem formalnym i estetycznym. Z narracji opartej na faktografii i strukturalnie podporządkowanej sytuacji debaty przenosimy się w bardzo oniryczny, folkowy i silnie zmetaforyzowany wycinek świata. W pewnym momencie ekspertki oraz członkinie Rady, których przemówienia były do tej pory źródłem różnorakich stanowisk i poglądów, zaczynają śpiewać ludową pieśń Żegnam cię, mój świecie wesoły. Zakładają czarne spódnice i zapalają świece, które następnie pływać będą w wyeksponowanym na scenie zbiorniku. To właśnie moment śmierci Gärtnera – główny bohater w żałobnej, jednocześnie podniosłej i intymnej atmosferze, zanurzy się zaraz w wodzie, by ostatecznie spełnić swój cel. Jednak czy będzie to spełnienie, którego oczekiwał? Ten akt, po pierwsze rytualny (co podkreślają przejmujące śpiew i muzyka), po drugie odwołujący się do obecnego w kulturze obrazu samobójstwa poprzez utonięcie (Ofelia, Virginia Woolf), wydaje się być zupełnym zaprzeczeniem tego, o co jeszcze chwilę temu walczył Gärtner. Dodatkowym, bardzo mocnym symbolem są scenograficzne konstrukcje, które od samego początku podwieszone są nad sceną. Przyjmują kształt czegoś w rodzaju kokonu, kapsuły, są pożółkłe i półprzezroczyste. W kulminacyjnym momencie spektaklu zostają opuszczone i ich znaczenie staje się bardziej jasne – górną, ukrytą do tej pory część, stanowią małe drzewka. To znak zawierający w sobie dwa kontrastujące symbole: po pierwsze, nawiązuje do nieuchronnego cyklu natury, w której coś (lub ktoś) umiera, by narodziło się nowe, po drugie, zawiera podobieństwo do „maszyny do samobójstwa” Sarco wystawionej w hallu teatru. Połączenie natury z technologią, narodzin ze śmiercią, już na poziomie refleksji filozoficznej, a nie etycznej, doskonale spaja całe to widowisko.

Choć poruszana w spektaklu kwestia pod względem tematycznym jest bardzo konkretna, jego znaczenie i wyciągnięte wnioski rozszerzyć można na wiele innych obszarów. Innymi słowy, Prawo wyboru czytać można jako spektakl o wolności, której zawłaszczanie objawia się w bardzo wielu sferach naszego życia. Badanie granic wolności, relacja pomiędzy dobrem jednostki, a dobrem jej otoczenia, relatywny charakter moralności – te zagadnienia jak matrycę podstawić można również do kolejnych etycznych dylematów będących przedmiotem debaty publicznej. 

Spektakl – nie jest to chyba zaskoczeniem patrząc na podejmowany temat i rzeczywistość społeczno-polityczną, w której powstał – wywołał spore emocje. Powstała petycja, której celem jest odcięcie Teatru Nowego w Poznaniu od finansowania ze środków samorządowych. Powód? Promocja eutanazji. W kontekście tego rodzaju zarzutów niczym refren powracają pytania: czy teatr jest przestrzenią, w której powinno się dyskutować na tego rodzaju tematy? Czy kwestie etyczne, światopoglądowe, a tym bardziej polityczne, mogą być poruszane na scenie publicznego teatru? Pewnie można by przedstawić tyle samo argumentów, co za lub przeciw eutanazji, jednak warto zwrócić uwagę, że Prawo wyboru to spektakl bardzo wyważony. Ta neutralność, a raczej zderzenie ze sobą odmiennych stanowisk w taki sposób, by żadne z nich nie wybijało się ponad pozostałe, uważam za ogromną wartość, zaprzeczającą jednocześnie wytaczanym wobec twórców zarzutom.

[1] Sztuka drukowana pod tytułem Bóg w „Dialogu” nr 6/2021.

Tytuł oryginalny

Wyjście ewakuacyjne

Źródło:

„Dialog” online

Link do źródła

Autor:

Adam Jaźwiński

Data publikacji oryginału:

01.07.2022