Jerzy Grzegorzewski gruntownie przerobił salę "Ateneum 61" dla swego przedstawienia adaptacji "Ameryki" Kafki. Zniknęła scena w kole, otworzyła się na foyer, szatnie, korytarze aż do bufetu. Wyogromniała. Mała widownia zgubiła się wchłonięta, stała się cząstką świata, którego koszmar roztoczył Kafka i w którego odmętach zatraca się człowiek. Takie jest pierwsze wrażenie, potem będzie się ono potęgowało coraz bardziej. Przedstawienie zaczyna się, kiedy kończy się "Gyubal Walhazar" Witkacego na scenie głównej "Ateneum". Publiczność tłoczy się w szatni - gwar, ruch, szum. To równocześnie tło dla pokładu wielkiego statku, którym młody Karl Rossmann (Olgierd Łukaszewicz) płynie do Ameryki w poszukiwaniu szczęścia. Na proscenium odbywa się rozmowa Karla z Palaczem (Jan Zardecki). Potem wszystko się ucisza, pustoszeje. Ogromna "scena" zaczyna grać pustką, a także swymi naturalnymi elementami. Kolumny, sklepienia, wieszaki szatni, balustrad
Tytuł oryginalny
Wyjść z labiryntu!
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy Nr 32