"Spin" w reż. Gunnara Helgasona w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Pisze Wojtek Kałużyński w Dzienniku.
"Spin" w chorzowskim Teatrze Rozrywki to satyra na brukową prasę, spiskowa teoria dziejów popkultury i znakomity materiał na filmową komedię. W musicalu wyszło to jednak średnio. Autor "Spinu" Douglas Pashley spiskową teorię popkultury traktuje zdaje się jak najbardziej serio. Boi się na przykład korzystać z poczty elektronicznej, dowodząc, że jest czytana przez Pentagon. Tę powagę w chorzowskim spektaklu widać. Pashley nie tyle obnaża mentalność prasy brukowej, nie tyle drwi z kreowanego przez nią obrazu świata ociekającego krwią, łzami i spermą, ile włącza tabloidowy przemysł w krąg toczonej od lat 60. wojny tajemniczej korporacji ze wszystkim, co wymyka się władzy systemu. Temat dość zaskakujący jak na muzyczną komedię. Pashley, owszem, parodiuje tabloidowy styl pisania o gwiazdach i gwiazdkach, pokazuje, jak dziennikarskie sępy rzucają się na niusy w stylu "Britney Spears jest w ciąży" albo - z naszego podwórka - "Doda ma silikonowy