"Tajny współpracownik" w reż. Krzysztofa Langa w Teatrze TV. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.
Werbowanie przez Urząd Bezpieczeństwa dzieci czy nieletnich brzmi jak koszmarny dowcip. Najnowsza premiera Sceny Faktu Teatru Telewizji "Tajny współpracownik", którą zobaczymy w poniedziałek, oparta na wydarzeniach autentycznych, pokazuje, że bezpieka nie miała żadnych hamulców przy werbowaniu współpracowników. Donosicielstwo nie było obwarowane metryką urodzenia. "Tajny współpracownik" to znakomicie pokazany mechanizm modelowego wręcz "przerabiania" człowieka, jego myślenia, uczuć, wiary, jego tożsamości w wizerunek swego rodzaju niewolnika, którym można sterować, jak się tylko chce. Formowanie takiego człowieka trzeba zaczynać wcześnie, kiedy jest jeszcze nastolatkiem. Później komuna będzie miała z niego już tylko pożytek, wszak to swój, pewny człowiek wyhodowany na własnej, czyli sowieckiej piersi. I właśnie ów aspekt w tym znakomitym spektaklu uważam za najważniejszy. Bo formowanie osobowości młodych ludzi według sowieckiego wzorc