"Curikow" w reż. Ireneusza Janiszewskiego w Teatrze Polskim w Szczecinie. Pisze Artur D. Liskowacki w Kurierze Szczecińskim.
Zimne światło, gra czerni i bieli, sterylne klatki, których luksus jest zarazem chłodną, bezosobową tandetą. Przejście z tej rzeczywistości do piekła - przestrzeni równie nieludzkiej, pustej, choć... cieplejszej - bo przenikniętej mocną czerwienią - jest proste. Właśnie jak w sztuce ukraińskiego pisarza Maksyma Kuroczkina "Curikow", której bohaterowie schodzą do piekła, a w zasadzie udają się do Hadesu tak, jakby jechali na wczasy. Sugestywna, a jednocześnie funkcjonalna scenografia - owe klatki-mansjony na kółkach przesuwane po rozległej, nagiej scenie - to atut spektaklu. Wprowadza w jego świat i niepokoi, nadaje przedstawieniu klimat i wymusza uwagę nawet wtedy, gdy na scenie nie dzieje się nic. Czy raczej: gdy dzieje się Nic. Nic przerażające. Życie po prostu. Przynajmniej takie życie, które dla Kuroczkina jest synonimem piekła. Zastanawiam się jednak, czy - paradoksalnie - ów anturaż, pełen groźnego porządku, nie jest aby za doskona