"Mój boski rozwód" w reż. Marka Pasiecznego w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.
Oto jest Angela: około pięćdziesięcioletnia rozwódka, czekająca na księcia z bajki w białym, góralskim swetrze. Angela ma dom, za to brak jej problemów rodzinnych, kłopotów zdrowotnych, tarapatów finansowych. Jedynym obowiązkiem Angeli są spacery z psem. Z uwagi na ogromną ilość wolnego czasu lękką ręką trwoni cztery lata życia na powierzchowne samoanalizy w stylu: czy mój uśmiech mógł uratować mój związek. Oto subtelny rysunek psychologiczny bohaterki monodramu Geraldine Aron "Mój boski rozwód", której głęboki, ponadgodzinny monolog wieńczy stwierdzenie, że rozpad małżeństwa w gruncie rzeczy uwolnił ją od egoistycznego męża z idiotycznie okrągłą głową i krótkim członkiem. Ona sama oczywiście nie oświadcza dla równowagi, iż jest oziębłą seksualnie, chorą na hipochondrię, pyskatą nudziarą. Monodram Geraldine Aron zawstydza nie tylko fabułą, która sytuuje go poniżej średniej produkcji serialowej, ale także techniką d