Przyznam, że z niepokojem szedłem na premierą "Biesów" {#au#199}Dostojewskiego{/#} - {#au#321}Camusa{/#} w reżyserii Andrzeja {#os#2589}Wajdy{/#}. Niepokój ów kilka miał przyczyn. Po pierwsze, zawsze w przypadku adaptacji teatralnej czy filmowej wielkiej klasyki obawiam się spłycenia - i pod tym względem jestem konserwatystą. Po drugie - nie bardzo umiałem sobie wyobrazić, jak podejdzie do dzieła Dostojewskiego, pełnego gwałtownych namiętności i dysonansów - Andrzej Wajda, którego skłonności do wyjaskrawień i symboliki (zwykle w dobrym gatunku) są znane z filmu, czy nie przesadzi? Wreszcie - Dostojewski jest piekielnie trudny w aktorskiej interpretacji. Na dokładkę w przeddzień premiery zmarł na próbie generalnej Kazimierz {#os#}Fabisiak{/#}, grający Tichona. Niech mi będzie wolno w tym miejscu złożyć hołd pamięci znakomitego aktora, którego role niejednokrotnie podziwiałem w pracy recenzenckiej. Wątpliwości rozwi
Źródło:
Materiał nadesłany
Echo Krakowa nr 102