Polską prapremierę sztuki Edwarda Albee "KTO SIĘ BOI VIRGINII WOOLF?" zaliczyć wypada do rzędu teatralnych wydarzeń. Sztuka zdobyła już sobie rozgłos światowy, zyskując opinię drastycznej, czy szokującej, powszechnie uznano jej brutalną szczerość w ocenie zjawisk społecznych, walory formalne. Rozgłos, dobra fama bywa niebezpiecznym przeciwnikiem i dla teatru, i dla widza. Zdając sobie chyba z tego sprawę Teatr "Wybrzeże" postanowił zaryzykować. I wygrał. Trzygodzinny spektakl, cztery osoby na scenie, błyskotliwy dialog - padają słowa złe, okrutne, upokarzające, śmieszne, sytuacja co chwila oscyluje między grozą a napięciem na granicy wytrzymałości, by za moment wywołać wesołość, gromki śmiech. Ludzie na scenie niszczą się wzajemnie, z pasją, dzikim uporem, do końca - do kulminacyjnego momentu ujawnienia swego wnętrza, swoich obolałych ran, swoich kompleksów. Są źli, żałośni, śmieszni. Albee nie osz
Tytuł oryginalny
Wydarzenie i teatralna codzienność (fragm.)
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 43