"Koniec to nie my" w reż. Marcina Libera w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze Szymon Spichalski w serwisie Teatr dla Was.
Co różni ostatni warszawski spektakl Libera od jego poprzednich przedstawień? Jak dowiadujemy się z zapowiedzi - temat. Tym razem bowiem Liber, ten prześmiewca szekspirowskiego mitu w szczecińskim "Makbecie", ten wojujący oskarżyciel z legnickich "III Furii", podejmuje wątek raczej niepasujący do jego dotychczasowej poetyki: miłość. Tym razem obejdzie się bez historyczno-ideowych rewizji. Tekst Carstena Brandaua nie posiada prawie żadnych didaskaliów. W spisie person dramatu pojawiają się tylko dwie postacie: On i Ona. Ponadto autor nie stosuje żadnej interpunkcji. "Koniec to nie my" to typowy przykład utworu pisanego specjalnie na scenę. Inscenizatorowi pozostawia się całkowicie wolną rękę w nadawaniu tekstowi odpowiedniej tonacji, kreowania przestrzeni. Nie można jednak uciec od podstawowego wątku: historii związku uczuciowego dwóch osób mieszkających w Niemczech. On jest Libańczykiem, ona Turczynką. Ich losy zostaną bezpośrednio związane z zam