Drażni mnie, że wrocławskim Polskim, który ma wyraźny profil artystyczny i bardzo wysoko przez ustępującego dyrektora zawieszoną poprzeczkę, zajmie się osoba z kompletnie innej bajki - w dodatku ewidentnie nierozumiejąca, że dla niej "barwy szczęścia" malują się nie we Wrocławiu, nie w tym teatrze - pisze Paweł Soszyński w Dwutygodniku.
Kto mógł pomyśleć, że "Wycinką" Krystian Lupa przepowiada przyszłość swojej następnej wrocławskiej premiery. Rzeczywiście, jak bohaterowie powieści Bernharda na gwiazdę wieczoru musieliśmy w Teatrze Polskim długo poczekać, kolacja "wybitnie artystyczna" ciągnęła się w nieskończoność, część gości uciekła - do warszawskich teatrów, o czym ostatnio pisał Witold Mrozek. Upichcony przez miejskich polityków sandacz balatoński nie dość, że wystygł, to jeszcze zaczął niemiło zatrącać. W tej przykrej atmosferze zjawia się następca Krzysztofa Mieszkowskiego - aktor Cezary Morawski znany szerzej z seriali "M jak miłość" i "Barwy szczęścia". Nie będę się tu wdawał w rekonstrukcję rozgrywek politycznych, które ostatnio systematycznie pogrążają kulturę we Wrocławiu w znienawidzonym przez autora "Wycinki" prowincjonalizmie. Ich ofiarą padły już między innymi Muzeum Współczesne i wydawnictwo Warstwy. Przyszedł czas na najlepszy obe