Pokpiwają koledzy z moich podróży sentymentalnych po Polsce, po jej prowincjach. Że się roztkliwiam, że chwytam powierzchnie zjawisk nie zaś ich głębie. Nie szkodzi. Naczytałem się ja już tych głębokich analiz specjalistów od terenu i zostały mi z nich kostyczne pejzaże fabryk, kominów i sal konferencyjnych. PROWINCJA zaś - to przede wszystkim bliskość ludzkich związków, klimat wspólnoty, może nawet nie uświadamianej ale okrzepłej w wieloletnim sąsiedztwie, wytworzonej przez generacje. Czemuż nie przyjrzą się temu socjologowie! Czyż nie jest to równie świetny temat, jak załoga fabryczna? Tyle że zwykłe instrumenty badawcze nie za wiele mogą tu odkryć. Charakter bowiem zjawiska tkwi w jego tkance psychologiczno-historycznej, w klimacie, który uchwycić może tylko pióro literackie. Dowodem na to niech tylko będą "Podroże do Polski" Jarosława Iwaszkiewicza. Oko mam raczej wredne, lata pracy w dziennikarstwie nauczyły mni
Tytuł oryginalny
Wycieczka do Gdyni i na Hel
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu nr 306