Jeden z młodych aktorów spytał mnie ostatnio, czy PO ma coś na PiS przed wyborami. A ja się pytam: czy trzeba coś więcej niż afery Chrzanowskiego, dwóch wież, hejtu w Ministerstwie Sprawiedliwości czy pokoi na godziny w kamienicy prezesa NIK? Rozmowa z Jerzym Fedorowiczem, kandydatem Koalicji Obywatelskiej na senatora.
Magdalena Kursa: Podczas naszej debaty kandydatów do Senatu mówił pan, że media publiczne w Polsce zbliżają się do standardów białoruskich, a pana konkurent prof. Jan Duda twierdził, że dopiero dziś jest pluralizm, bo każdy znajdzie coś dla siebie - ci, co wspierają rząd, mają TVP, a zwolennicy opozycji TVN. Jerzy Fedorowicz: No nie! Muszę z bólem przyznać, że tu to ja mam rację, nie pan Duda. Akurat jestem specjalistą od mediów. Miałem w nich swoje audycje, a w Senacie przewodniczyłem komisji kultury i środków przekazu, wcześniej w Sejmie byłem w prezydium takiej komisji. To, co się teraz dzieje w telewizji publicznej, przekroczyło wszelkie granice - poszedłem tam raz na dyskusję w sprawie "Klątwy", ale prowadzący cały czas mnie pytał o Amber Gold i syna Tuska. To było, przyznam, trudne do wytrzymania. A jak się zdenerwowałem, siedząca obok mnie pani z PiS skomentowała: "z Krakowa, a tak się zachowuje". Już nawet nie oglądam w TVP program