- W warszawskiej PWST spotkałem wielu mistrzów, moich profesorów: Aleksandrę Śląską, Jana Świderskiego, Ryszardę Hanin, Andrzeja Szczepkowskiego, wreszcie Tadeusza Łomnickiego (...) Dzięki nim zrozumiałem, że nie wolno naśladować, trzeba tworzyć coś własnego i to w sobie rozwijać, także dystans do samego siebie - mówi warszawski aktor, ANDRZEJ CHYRA.
Boguszów Zagrałem właśnie w nowym filmie Łukasza Barczyka "Nieruchomy poruszyciel". Tak się złożyło, że kręciliśmy w Boguszowie. Tam, u dziadków, spędziłem kilka pierwszych lat życia. Teraz wróciłem do Buguszowa i zobaczyłem to miasteczko na nowo, jako malownicze, atrakcyjne, wyjątkowe. Powrót był bardzo miły, coś w rodzaju podróży sentymentalnej, ale jednocześnie uzmysłowił mi, że ten etap mam już za sobą i do niego nie wrócę. Podobny stosunek mam do Polkowic i Lubina, gdzie chodziłem do szkoły. Bo nie wolno do końca tkwić we własnych korzeniach. Trzeba się od nich oderwać. Tylko od marzeń nie warto się odrywać. Mistrzowie W warszawskiej PWST spotkałem wielu mistrzów, moich profesorów: Aleksandrę Śląską, Jana Świderskiego, Ryszardę Hanin, Andrzeja Szczepkowskiego, wreszcie Tadeusza Łomnickiego. Udzielili mi nie tylko praktycznych wskazówek na temat konstruowania roli, kompozycji, scenicznej świadomości. Dla nich najważniejsz