- Zdecydowaliśmy się na dość ryzykowny pomysł: na kobietę, która wbrew otaczającemu ją społeczeństwu realizuje nawet nie tyle siebie, co marzenie o sobie. Nie wstydzi się swojej pretensjonalności. Wręcz lubi nią prowokować - o roli Racheli w bydgoskim "Weselu" opowiada aktorka JOANNA DROZDA.
Wiadomo, że "Wesele" to ważna lektura szkolna, czy to było Twoje pierwsze z nim spotkanie od czasów szkolnych? Jak na nowo rozpoznałaś ten tekst? Z łatwością zobaczyłaś w nim współczesne społeczeństwo? Joanna Drozda: Z "Weselem" miałam do czynienia na studiach w krakowskiej PWST. Anna Polony raczej próbowała nas oczarować melodią języka i Młodą Polską, poruszyć te sentymentalne, oniryczne emocje. Później jeszcze grałam w dyplomie starszych kolegów reżyserowanym przez prof. Trelę, grałam Kaśkę, ale to też polegało na rozczytaniu tego, co autor miał na myśli. Dopiero przez Libera zaczęłam dostrzegać uniwersalność tego tekstu, jego aktualność. To trochę przeraża, że jako naród nie ewoluujemy. Wciąż można nas pokonać za pomocą naszych wad. Wszystko z wtedy jest i dziś. To porażające. Rachela to kobieta wyzwolona, żyje tak jak chce, wtedy taka postawa szokowała, ale i dziś samodzielnym kobietom wcale nie jest łatwo - jakie