Warszawski Powszechny stanowi przykład teatru politycznego, w którym nieustannie ścierają się sprzeczne ze sobą pragnienia wspólnotowości i krytyczności - pisze Dominik Gac w Teatrze.
Tytułowe pytanie zanotowałem, siedząc na widowni i czekając na "Sprawiedliwość" Nawojki Gurczyńskiej i Michała Zadary, w reżyserii tego drugiego [na zdjęciu]. "Wszystko w tym spektaklu jest prawdą" - informował wyświetlony na powitanie napis na ekranie po lewej stronie sceny. Informował i dręczył. Takie postawienie sprawy wzbudza nieufność. Nie chodzi nawet o filozoficzne rozważania, czym jest prawda, zwłaszcza dziś - w świecie postprawdy, ani o zestawienie tego terminu z pojęciem spektaklu - oczywista jest nieoczywistość relacji między tymi zjawiskami. Najbardziej uwierało mnie jednak rozpoczynające i wszechogarniające słowo: "wszystko". Polityczny, czyli jaki? "Uwiera" - to słowo najlepiej oddaje moje przygody z Teatrem Powszechnym im. Zygmunta Hübnera w Warszawie. Zdaje się, że z punktu widzenia instytucji, której dyrektorem od 2014 roku jest Paweł Łysak, reaguję prawidłowo. Jak informuje zaczerpnięte z patrona motto, mamy do czynienia z