Początek spektaklu, a także pierwsze sceny mają tonację komediową. Dominuje element gry, zabawy. Wszystko jest jakby na niby - sztuczne, nierzeczywiste. Dekoracje i ludzie. Po odsłonięciu kurtyny oczom widza ukazuje się wnętrze bardzo kolorowego domku (róż indyjski), domku skopiowanego z amerykańskich magazynów reklamowych. Na tle jego dwoje zakochanych w sobie ludzi. Ona - piękna i ponętna. On - przystojny i troskliwy. Nawet gdybyśmy bardzo chcieli, nie potrafilibyśmy na serio przejąć się ich kłopotami, tak wydają się nieistotne, błahe wobec naszych codziennych zmartwień. Bo czy to dostateczny powód, by się zadręczać, że sąsiad ma spalinową maszynę do koszenia trawników, a ja tylko ręczną, lub że nie mogę zafundować swojej żonie cieplarni, by przez cały rok miała świeże kwiaty w sypialni? Kiedy wchodzimy dalej w tok wydarzeń, śmiejemy się rzadziej i ciszej. Uświadamiamy sobie, że ta zabawa, to pułapka na widza, że autorowi sztuki
Tytuł oryginalny
"Wszystko w ogrodzie"
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny nr 24