"Róża jerychońskia" Diany Meheik w reż. Waldemara Zawodzińskiego w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Małgorzata Karbowiak w e-kalejdoskopie.
Na początek - scena zbliżenia dwojga małżonków, potem napięcie rośnie. Inicjacja seksualna nastolatki i jej przysposabianie na luksusową prostytutkę; nauka języka, chodzenia, stylu, wreszcie sposób osiągania perfekcji, hm hm, warsztatowej. I może byłoby to obsceniczne i nieestetyczne, gdyby nie znakomitość realizacji. Narratorka relacjonuje to, co się stało z główną bohaterką, utożsamiając się z nią symbolicznie w kluczowych sytuacjach, przydając scenicznej rzeczywistości znaczenie uniwersalne. A materią przedstawienia jest prawdopodobieństwo psychicznych przeżyć bohaterów, a nie fizycznych i biologicznych. Wszystko zostało oparte na faktach, ale dla autorki dramatu Diany Meheik sfera mentalna jest najważniejsza. ...gdy brakuje wody, róża jerychońska zwija płatki do środka i usycha. Wystarczy jednak kilka kropli, by znów stała się piękna. W przyrodzie. A w życiu? Spektakl w "Jaraczu" egzemplifikuje to pytanie losem młodziutkiej Ukraink