"Pani sąsiadko, na serce tylko A...!!!" - drze się na scenie wychylona przez okno pokojówka. Spektakle na scenach prywatnych i publicznych coraz częściej stają się kryptospotami reklamowymi - pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.
Reklamująca "A...." służąca Zuzia (Julita Kożuszek) jest jedną z bohaterek najnowszego spektaklu Emiliana Kamińskiego w prywatnym warszawskim Teatrze Kamienica. Jej okrzyk powtarzający się na początku każdego aktu to część tekstu sztuki "I tak Cię kocham" (przeróbka "Mon bébé" francuskiego dramatopisarza Maurice'a Hennequina), a producent preparatu to jeden ze sponsorów spektaklu, o czym informuje baner stojący przed wejściem na salę. Publiczność, która przyszła obejrzeć farsę utrzymaną w klimacie przedwojennej Warszawy, pozostaje niewzruszona. Product placement? Tani chwyt reklamowy? No to co? Teatr w końcu musi na siebie zarobić. Pionierka tego pomysłu Dorota Stalińska, objeżdżając Polskę lat 90. z monodramem "Zgaga", żonglowała teflonowymi garnkami konkretnej firmy. W wywiadach mówiła: "I dobrze, niech się sponsorzy cieszą. Przecież ci ludzie zamiast włożyć pieniądze w gwoździe czy swoje wczasy na Hawajach, dali je na kulturę. I t