Nasi ulubieńcy znikają pewnego dnia ze scen, estrad i ekranów, a po jakimś czasie docierają do nas słuchy, że robią karierę albo majątek z dala od ojczyzny. Czasem taki wyjazd traktowany jest jako wizytówka polskiej kultury - stymuluje dumę: nasz człowiek w Hollywood czy w Paryżu.
Nie wszyscy jadą do Berliner Filharmonischer Orchester von Karajana, Opery Rzymskiej, La Scali, Deutsches Staatsoper, nie mówiąc już o Metropolitan Opera w Nowym Jorku (takie wydarzenie nawet w biuletynie Pagartu drukuje się wersalikami). Większość jedzie do zwykłej scenicznej czy estradowej "harówki", świadczenia artystycznych usług w mniej znanych orkiestrach, zespołach, lokalach, kurortach itp. Nierzadko rezygnując ze swych artystycznych ambicji, poniżej aspiracji i talentu. Tacy są najmilej widziani: więcej umieją - mniej wymagają. Większość jednak - w tym ci najwięksi: Penderecki, Lutosławski, Krenz, Ochman - mieszka w kraju. Inna sprawa, że wyjeżdżają tak często i na tak długo, że w kraju są rzadkimi gośćmi. Niektórym jest wygodniej mieszkać tam. Do tych należą: Krystian Zimerman, Ewa Osińska, Teresa Kubiak, Jacek Kasprzyk, Teresa Żylis-Gara, Stefania Toczyska. Przyzwyczaili nas do tego, ie wyjeżdżają muzycy i śpiewacy. Od jak