KATARZYNA KUBISIOWSKA: Depresja? MARIUSZ TRELIŃSKI: Coś W tym rodzaju. Dopada mnie po każdej premierze. Mam to do siebie, że dociskam sprawę do końca. Po próbach, już w nocy, wymyślam sceny na następny dzień. 1 tak przez dwa miesiące. Niekończący się dopływ adrenaliny. Po zakończonej produkcji, niezależnie od tego jak udanej, pojawia się dziwny smutek. Czuję się zbędny, każdy wie, co ma robić, a mnie już nikt nie potrzebuje. Więc najbardziej przyjemny jest sam moment powstawania. Tę sytuację można porównać do dziecka, które idzie w świat i na zawsze opuszcza rodzica. To dziecko jest zwierciadłem dla rodzica: projekcją jego lęków i pragnień. - Sztuka ma sens tylko wtedy, kiedy uwzględnia wymiar intymny. Nie chodzi o eksploatowanie własnego ego, tylko o punkt odniesienia - dla mnie wyznacznik arcydzieła. "Traviata" jest pomnikiem kultury, który obrósł w krynoliny, a jednocześnie ta opowieść odwołuje się do bardzo konkretnej historii b�
Tytuł oryginalny
Wszystko na sprzedaż
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny nr 17
Data:
25.04.2010