EN

23.10.1986 Wersja do druku

Wszystko na niby

Jakże bezbronny jest autor dra­matyczny! Przez cały czas żyje w niepewności, nie wie, czy w ogóle i który teatr spojrzy łaskawym okiem na jego utwór. A potem prze­żywa męki oczekiwania: co się po­każe na scenie. Czy sztuka się ob­roni? Nie dziwię się wcale tęskno­tom do przedstawień autorskich: sam napisałem, sam wyreżyseruję - vide Bradecki; i jeszcze siebie obsadzę w głównej roli - tak jak Chmielnik. No, ale nie wszyscy mogą się zdobyć na taką wszech­stronność. Rola autora kończy się zwykle na postawieniu ostatniej kropki. A potem już inni profesjo­naliści biorą jego dzieło w swoje ob­roty. Tak też się stało ze "Śmiercią Ko­mandora" Tomasza Łubieńskiego (mającego w swym dorobku "Zega­ry" - z obnażonym biustem na sce­nie, co wywołało ongiś sensację, i "Koczowisko"). "Śmierć Komandora" nie jest wydzierana sobie przez na­sze sceny, a w roku 1984 wystawił ją reżyser młodego pokolenia, Eu­geniusz Korin we Wrocławiu. Nie

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Radar nr 43

Autor:

Barbara Henkel

Data:

23.10.1986

Realizacje repertuarowe