Monika Pęcikiewicz nie ułatwia sobie zadania. Nie wybrała na reżyserski debiut jednej z popularnych dziś sztuk współczesnych w rodzaju "Shopping&Fucking" albo "Ognia w głowie", ale zdecydowała się na znane niegdyś, a obecnie mało modne, opowiadanie Petera Handke. Zrezygnowała z gotowego scenariusza na rzecz adaptacji utworu prozatorskiego, nieprzystosowanego dla potrzeb teatru. Postanowiła zaryzykować - za jednym zamachem sprawdzić swe możliwości inscenizacyjne oraz umiejętność adaptacji. To droga trudna i bardziej żmudna, ale przynosi prawdziwą satysfakcję. Peter Handke rzadko pojawia się na afiszu. Jego utwory stawiają inscenizatorom szczególne wymagania. Trzeba uchwycić wyjątkowy rytm tej prozy, oddać językiem sceny każdy szczegół opisu, znacznie ważniejszego od dialogu. Handke nie myślał o tym, że jego nowele będą grywane w teatrze. To jest prawdziwa literatura, a ta zawsze z oporem poddaje się scenicznym przeróbkom. Nic więc dziwnego, że
Tytuł oryginalny
Wszystko może się zdarzyć
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie nr 44