"Wesele Figara" w reż. Keitha Warnera w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Tomasz Cyz w Zeszytach Literackich.
W warszawskim "Weselu Figara" najsilniejsze - i inscenizacyjnie najważniejsze - jest to, co przysypane zmianą konwencji międzyludzkiej, a przez to ledwo dostrzegalne. Reżyser Keith Warner ubiera bohaterów opery Mozarta (z 1878 roku) w klasyczny - nazwijmy - kostium (Nicky Shaw), ale ich emocje, zachowania, gesty są rodem z dziś. Z teraz. Co to znaczy? Ano to, że Zuzanna (służąca przecież) nie mogła leżeć, wylegiwać się na łóżku Hrabiny (swojej pani), kiedy ta chodziła po pokoju. Ano to, że Figaro (sługa przecież) nie mógł wchodzić do garderoby Hrabiny, kiedy w środku była tam ona, jeszcze, za przeproszeniem, bez pukania. Ano to, że Figaro nie mógł tak sobie łapać pod ramię Hrabiego i wyprowadzać go z pomieszczenia. Albo - jak w ostatnim akcie - siedzieć obok niego na krześle, gdy ten stoi, i wyciągać nogi, jakby zapraszał go do czyszczenia butów. I dalej: stąd te wszystkie "przaśne" sytuacje. One są z dziś. Z dziś jest Hrabia (powtórzmy t