Najnowszy, podwójny numer "Notatnika Teatralnego" poświęcony Warlikowskiemu ze słowem "notatnik" nie ma nic wspólnego. To gigantyczna, prawie 500-stronicowa monografia poświęcona reżyserowi, który od dekady święci triumfy na polskich i europejskich scenach - pisze Jacek Antczak w Polsce Gazecie Wrocławskiej.
Jest ostro. "Co do Warlikowskiego and company, to są w Polsce ludzie, którzy chcieliby nas już widzieć w grobie. Dlatego Strzępka i Demirski mogą jechać po nas, ku uciesze tych, których bawi wpierdol spuszczony artyście" - to Jacek Poniedziałek o wrocławskiej "Tęczowej Trybunie", gdzie postać geja, który odnosi sukcesy i obojętnieje na problemy mniejszości, wzorowana jest na Krzysztofie Warlikowskim. Jest mądrze. "Warlikowski dekonstruuje na własny użytek fikcję literatury, nie decyduje się na jej powtórne metaforyzowanie. Operując rzeczywistością zastaną, tworzy swój świat, ewokuje sztuczne życie" - to Jakub Derbisz, w jednym z esejów wysnutych z twórczości reżysera "Dybuka" i "(A)pollonii". Jest ciekawie. "Krzysztof ma trochę w nosie nasz warsztat, chce go nas pozbawić. (...) Kiedy widzi, że coś zastygło, natychmiast zmienia. Często unikamy go na korytarzu w teatrze, bo wiadomo, że ma trzydzieści nowych pomysłów. A aktor jest leniwy z natu