Czy warto mierzyć się z jednym dyskursem wykluczenia, operując innym? - o spektaklu "Mickiewicz. Dziady. Performance." w reż. Pawła Wodzińskiego z Teatru Polskiego w Bydgoszczy prezentowanym jako prolog XIV Festiwalu Sztuki Reżyserskiej Interpretacje w Katowicach pisze Michał Centkowski z Nowej Siły Krytycznej.
Do niedawna wydawało mi się, że można - a nawet trzeba - opowiadać o Polsce, o współczesności, o tożsamości, o traumach i grzechach za pomocą tekstów współczesnych, nowych, mówiących o rzeczach ważnych, a jednocześnie wolnych od opresyjnych, matrycujących deformacji i uwikłań w paradygmat romantyczny. Utwierdzał mnie w tym przekonaniu chociażby Jan Klata "Utworem o Matce i Ojczyźnie", czy Marcin Liber swoimi niezbyt tradycyjnymi "III Furiami", wyprodukowanymi w Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy, kierowanym przez dyrektora Głomba nieco schizofrenicznie, acz z (kontr)rewolucyjnym rozmachem upominającego się o "teatr narracyjny". I wtem na Interpretacjach powzięto zamiar, by dwudniowy prolog festiwalowy w całości poświęcić właśnie "arcydramatowi" polskiego romantyzmu w najczystszej postaci - Dziadom Adama Mickiewicza. Poczułem pewien absmak. Że jak to, oto znów ten - nieco przebrzmiały - mit wielkiego renesansu romantyzmu w teatrze współ