Nie mogłem obejrzeć przedstawienia premierowego, zrobiłem to dzisiaj w Olsztynku, stąd dopiero teraz przekazuję swoje refleksje. Oglądałem to "Wesele" z punktu widzenia Chochoła. Pewnie przez te snopki słomy na scenie, cały czas czułem jego obecność. Miałem wrażenie, że Andrzej Fabisiak właśnie jego uznał za najważniejszą postać dramatu - o przedstawieniu Wspaniałego Teatru bez Nazwy pisze w swoim felietonie Jerzy Szczudlik w Gazecie Gietrzwałdzkiej.
"Kto mnie wołał, czego chciał..." Stanisław Wyspiański Andrzej Fabisiak wierzy w kulturę, nie wahałbym się nawet stwierdzić, że jest wyznawcą jej nomen omen kultu. Teatr profesjonalny, teatr amatorski, biblioteka, centrum kultury coś było wcześniej i zapewne będzie coś jeszcze, bo ciało sprężyste, a duch w nim jakże młody. I ten duch jest właśnie duchem kultury, który nie idzie z fabryki kultury prosto do domu, ale krąży nad miastem jak anioł Fietisowej. Dociera wszędzie tam, gdzie toczy się życie artystyczne: wernisaże, wystawy, wieczory autorskie, spektakle, recitale, festiwale, występy, konkursy i inne wydarzenia. Jego głowa wystająca nad tłumem, jego wysoki diapazon głosu i śmiechu oznaczają, że jest to miejsce, gdzie wypada być. Ten przydługi wstęp nie jest laurką pisaną dla dobrego znajomego. Stanowi niezbędne wprowadzenie do wyjaśnienia fenomenu Wspaniałego Teatru bez Nazwy, jednego z najciekawszych zjawisk amatorskich na kult