"Dna" w reż. Marka Branda w Teatrze Zielony Wiatrak w Sopocie. Pisze Jarosław Zalesiński w Dzienniku Bałtyckim.
Wybić się. Przebić. Zaistnieć. Jest ktoś wolny od tego rodzaju pragnienia? Wątpliwe. A już z pewnością nie jest od niego wolny żaden z trójki bohaterów przedstawienia przygotowanego przez Teatr Zielony Wiatrak i wystawionego po raz pierwszy w niedzielę na sopockiej scenie Off de Bicz. Każdy z nich wzdycha do tego, by okazać się "the best" i wszystko, co na scenie robi, tej chęci dominowania jest podporządkowane. Gdyby na tym tylko rzecz polegała, spektakl według tekstu Marka Branda byłby kolejną, mało już oryginalną satyrą na wyścig szczurów w jego polskiej mutacji. Na szczęście sztuka na tym tylko się nie kończy. W kilkunastu epizodach ta sama walka o bycie górą rozgrywa się między kobietą i mężczyzną, dzieckiem i rodzicem, człowiekiem i człowiekiem po prostu. Nikt nie chce być gorszy, każdy próbuje odbić się od własnego, tytułowego dna. Próby ułożenia się z innymi ludźmi inaczej, na równi, kończą się tym samym pytaniem: no d