"Niżyński. Zapiski z otchłani" w reż. Józefa Opalskiego w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Aleksandra Sowa w serwisie Teatr dla Was.
Ciało, które zastyga w kadrze. Życie, które pozostało zapisane tylko w kilku obrazach. Niżyński - nikt. Niżyński - bóg. Niżyński - człowiek. Ale przede wszystkim: Niżyński - obłęd. Ktoś, kto rozerwał się przez pragnienie skrajności i zginął w tańcu między kobietą, a mężczyzną. Ktoś, kto tak bardzo bał się własnej miłości, że uciekł do czegoś, co napawało go obrzydzeniem. Ktoś, kto pluł na piękno i prawdę, oddając się fascynacji brudem i fałszem. Ktoś, kto zwariował, bo nie umiał pogodzić się ze samym sobą. Historię genialnego tancerza, którego choroba psychiczna zbyt szybko zabrała scenie, opowiada sam tancerz - słowami sprzecznymi, niedorzecznymi, nielogicznymi. Bełkotem, dziesiątkami powtórzeń, parami wyrazów, które nie znaczą nic i w tym samym momencie znaczą wszystko. Świetnie napisany na podstawie "Dziennika" Wacława Niżyńskiego scenariusz Anny Burzyńskiej, wprowadza w jakiś rodzaj hipnotycznego transu. Nerwo