WSZYSCY jesteśmy diabłami... Zło utrwala panowanie nad światem, diabły hasają po scenach zagranicznych i buszują w teatrze polskim. Cień Mefista pogrąża w rozterce rzesze współczesnych Faustów. Bezsilność człowieka wobec praw historii i wplecionej w koło historycznej konieczności własnej natury sięgnęła szczytu jeśli wierzyć polskim i obcym autorom scenicznym. Pozostały więc dwa wyjścia: ucieczka w metafizykę lub oszołomienie się drwiną. Z metafizyką jest trochę kłopotu, bo wielu autorów tak jak Książę ze sztuki Jarosława Marka Rymkiewicza twierdzi, że Boga nie ma a więc i metafizyka jest trochę na niby. Nie można przegnać Diabła wzywając na pomoc Kogoś, kogo nie ma. Zasłanianie się drwiną może dać chwilę wytchnienia od "okrutnej" rzeczywistości. Sezon warszawski zaprezentował u schyłku dwie sztuki, których podobieństwa, mimo że ich autorów dzieli niemal wszystko: wiek, światopogląd, doświadczenie, rozgłos
Tytuł oryginalny
Wszyscy jesteśmy diabłami?
Źródło:
Materiał nadesłany
Kierunki nr 30