EN

11.09.2017 Wersja do druku

Wszędzie

"Matki i synowie" Terrance'a McNally'ego w reż. Krystyny Jandy w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Maciej Stroiński w Przekroju.

Komplementować Jandę to jak słodzić colę - czyli po co? No ale nie moja wina, że dobrze zagrała. W szpilkach, we futrze, w burzy siwych włosów jest trochę damą z Teksasu obrażoną na świat cały, trochę Meryl Steep z "Diabeł ubiera się u Prady", trochę Cruellą de Mon ze "101 dalmatyńczyków", a trochę Krystyną Jandą. Rządzi na scenie do tego stopnia, że nawet przy dwóch partnerach, nie licząc chłopaczka, odgrywa monodram. Gdyby ktoś inny wypowiadał te zdania, nie byłoby śmiesznie, ona kontra nastolatek: "- Co się stało z twoim mężem? - Umarł, miał raka. - Gdzie? - (długa pauza) Wszędzie". Dobrze zagrała, ale wyreżyserowała chyba głównie siebie. Partnerzy sceniczni, Ciołkosz i Pawlicki, są tak niemożliwie spięci, że już nie wiadomo, czy jej osobą, czy też jej postacią spięci. Odpowiadają jak komputer HAL w "Odysei kosmicznej", metalicznym, sztucznym głosem. Grają parę, ale tylko podobno, bo chemii w tym jednopłciowym pożyciu

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Wszędzie

Źródło:

Materiał własny

Przekrój online

Autor:

Maciej Stroiński

Data:

11.09.2017

Realizacje repertuarowe