- Wszedłem na artystyczny Olimp, ale od zdobycia szczytu trudniejsze jest pozostanie na nim, wielu szybko spadło. Moja dotychczasowa kariera była przemyślana, mam nadzieję, że tak będzie nadal - mówi PIOTR BECZAŁA, solista Metropolitan Opera w Nowym Jorku.
Piotr Beczała, tenor, który od kilku lat robi karierę na świecie, dziś wreszcie zadebiutuje w Operze Narodowej w Warszawie, w grudniu wystąpił zaś po raz pierwszy w Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Jacek Marczyński: Ma pan tremę przed dzisiejszym przedstawieniem "Rigoletta"? Piotr Beczała: Nie, jestem po prostu skoncentrowany, by wypaść jak najlepiej. Do kraju docierały skąpe informacje o mnie, na dodatek Polacy często z niedowierzaniem przyjmują wiadomości o sukcesach rodaków w świecie. Przyszedł teraz czas na sprawdzian, jakim zawsze jest żywy spektakl. Który debiut jest dla pana ważniejszy: dzisiejszy w Warszawie, czy grudniowy w Nowym Jorku? - Wszystkie są ważne. Do Warszawy przyjechałem dość nieoczekiwanie, udało się znaleźć lukę w moim kalendarzu. Przedstawienia "Rigoletta" w Metropolitan miałem zaplanowane od trzech lat, był czas, by się z nim psychicznie oswoić. Czy kiedy wszedł pan do nowojorskiego teatru, pomyślał p