"1946" Tomasza Śpiewaka w reż. Remigiusza Brzyka w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Jacek Sieradzki w Odrze.
Jeszcze nim zgasną światła na widowni, idą, ot, takie pogaduszki, może na przykład między pierwszym a trzecim rzędem. Półgłosem, ale przecież dobrze słyszalnym. - O czym to, panie redaktorze? - O Żydach. - Znów o Żydach? - Znów o Żydach. - Wszędzie Żydy. - Cwane som. Znajomo brzmi? Taką wymianą kwestii zaczyna się dramat "Spotkamy się w Jerozolimie" kieleckiego pisarza i dziennikarza Andrzeja Lenartowskiego, poświęcony niesławnemu pogromowi z 1946 roku w jego mieście. Autor stosuje formułę teatru w teatrze: przedstawia kronikę wypadków z tamtego upiornego lipca, ale co jakiś czas uruchamia też nienawistne komentarze, które wypowiadają aktorzy usadzeni na widowni. Wpisuje w didaskalia chęć, by tumult wdzierania się napastników do żydowskiej kamienicy miał miejsce nie tylko na scenie, ale i "W drzwiach prowadzących do foyer". W jednoznaczny i drastyczny sposób buduje (niech będzie: insynuuje) paralelę między antyżydowskimi nastroja