"Hans, Dora i Wilk" w reż. Michała Borczucha w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.
Michał Borczuch zabiera nas na dwugodzinny turnus do sanatorium im. Zygmunta Freuda. Nie pozbędziemy się tam naszych fobii, psychoz i nerwic, ale może uda się nam je polubić, jeśli nie zaśniemy w trakcie tego seansu na teatralnej kozetce Pięć minut Zygmunta Freuda w Teatrze Polskim we Wrocławiu przeciągnęło się do dziesięciu - najpierw pojawił się w spektaklu "Blanche i Marie" Cezarego Ibera, teraz wraca w "Hansie, Dorze i Wilku" Michała Borczucha. I choć na scenie Freuda nie zobaczymy, to on przecież sprowadza wszystkie te fobie, których kalejdoskop jest budulcem spektaklu, on też uwalnia cierpiących je nieszczęśników od brzemienia wstydu, sprawiając, że na scenie tak chętnie się nimi dzielą. Jednak o ile w przypadku "Blanche i Marie" dostaliśmy pełny, intrygujący spektakl, którego twórcy potrafili wykorzystać potencjał tkwiący w tekście, to tym razem mamy do czynienia z błyskotką, która w efektownym opakowaniu skrywa krótki wyciąg