Wielkim wzruszeniem wypełniło mnie życzenie Zofii Markuszewskiej, abym był w gronie żegnających Jerzego. Wzruszeniem i równie wielką niepewnością. Czy powinienem? Nie byłem -jak Jarosław Abramow - członkiem STS, nie współtworzyłem programów reżyserowanych przez Jurka. Nie byłem -jak Adam Michnik- współtowarzyszem jego politycznych działań. Znaliśmy się wprawdzie kilkadziesiąt lat, były okresy bardzo ścisłych kontaktów, ale też całe interwały czasu pustego. A jednak postanowiłem mówić. Aby w czynionym tutaj składaniu obrazu Jerzego Markuszewskiego nie zabrakło czegoś bardzo istotnego, dwóch ważnych cząstek. Po pierwsze - głosu tych, dla których pracował Jurek, dla których w Teatrze STS tworzył programy. Ten teatr i jego lider dali bardzo dużo młodym ludziom wchodzącym w życie w drugiej połowie lat 50., także w latach 60.0 sobie mogę powiedzieć, że ponad 50 lat temu wszedłem do STS i do dzisiaj tam jestem. Chodzi mi o STS rozumian
Źródło:
Materiał nadesłany
"Scena" 2007, nr 5