Piwnica pod Baranami, legendarny krakowski kabaret, była bohaterem trzech weekendowych dni w Teatrze im. Mickiewicza w Częstochowie. O swej pierwszej wizycie w Piwnicy opowiadają widzowie i Katarzyna Deszcz, dyrektorka teatru oraz krakowianka.
Katarzyna Deszcz, dyrektorka teatru i krakowianka Do Piwnicy po raz pierwszy przemycił mnie przez piwniczną bramkę ktoś ze znajomych. Dużo ludzi, dymu i alkoholu dookoła, a ja byłam jeszcze trochę niepełnoletnia. Na maleńkiej, zagraconej scence Piotr Skrzynecki długo wygłaszał błyskotliwe passusy, czekając, aż zjawi się ktoś jeszcze, żeby wystąpić. Wszyscy wokół ryczeli ze śmiechu, ja nie bardzo wiedziałam, o co chodzi. Potem zaczęli pojawiać się inni: śpiewający, mówiący, nucący, gadający, przebiegający przez scenkę, solo, w grupach, z jakimś idiotycznym rekwizytem albo bez. Było serio i śmiesznie, mądrze i głupio, artystycznie i grafomańsko, momentami wzruszająco, a momentami nijako. Godziny mijały, atmosfera gęstniała, nie było czym oddychać, a ja marzyłam o tym, aby czas się zatrzymał i ten przedziwny spektakl nigdy się nie skończył. Marzena Marek, 33 lata, specjalistka ds. marketingu Podczas studiów ekonomicznych