"Kilka obcych słów po polsku" Michała Buszewicza w reż. Anny Smolar, koprodukcja Teatru Żydowskiego i Teatru Polskiego w Warszawie. Pisze Andrzej Lis, członek Komisji Artystycznej XXIV Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
Przyjechali na to spotkanie z różnych stron kraju i świata. Spotkanie na pięćdziesięciolecie marca 1968 roku. Nikt z nich nie miał wprawdzie dokładnie pięćdziesięciu lat, ale niemalże wszyscy byli dziećmi marcowych emigrantów, więc rocznicę mogli uznać za wspólną. Urodzili się już najczęściej w nowych ojczyznach rodziców, którzy w pamiętnym marcu zostali zmuszeni do wyjazdu. Syn Leona (Jerzy Walczak), współgospodarz spotkania, przyjechał ze Szwecji, jako bagaż zabierając ze sobą alternatywną, obowiązującą w jego rodzinie i przekazaną mu przez mamę historię świata. Córka Wery (Katarzyna Herman) - z USA, przywożąc matczyną opowieść o zamurowanych rodzinnych zdjęciach, niegdyś chowanych w pośpiechu, dzisiaj cierpliwie czekających na odkrycie. Córka Hanny (Joanna Rzączyńska) - z Izraela. Opanował ją dybuk Idy Kamińskiej, dyrektorki Teatru Żydowskiego, która po marcu 1968 roku, na znak protestu, wyjechała na stałe z Polski do Izra