Ojciec i córka, których dzielą kilometry, którzy nie pogubili się w rodzinnych zawieruchach, a wspólny język znaleźli we wspólnej pasji - aktorstwie. Po raz pierwszy opowiadają o sobie, miłości i o tym, co znaczy być rodziną - Krystyna Pytlakowska z VIVY rozmawia z Andrzejem Sewerynem i Marią Seweryn.
Andrzej i Maria Seweryn nigdy nie spędzili ze sobą tyle czasu, co teraz. Może dlatego pracę nad spektaklem "Dowód" [na zdjęciu] traktują jak przygodę życia. Ich prywatny dowód na więzy krwi. Ojciec i córka, których dzielą kilometry, którzy nie pogubili się w rodzinnych zawieruchach, a wspólny język znaleźli we wspólnej pasji - aktorstwie. Po raz pierwszy opowiadają o sobie, miłości i o tym, co znaczy być rodziną. - Czy pracując razem, traktujecie się wzajemnie jak zupełnie obcy ludzie? Andrzej Seweryn: Dla mnie na scenie Marysia jest po prostu aktorką. Patrzę na nią tak samo jak na innych aktorów. Mamy już za sobą podobne doświadczenie, pracowaliśmy razem, gdy przygotowywałem dla Teatru Telewizji "Obłudnika" Moliera. Maria Seweryn: Głównie myślimy wtedy o pracy, a nie o naszych rodzinnych relacjach. - Nie jest Pan wobec Marysi bardziej krytyczny niż wobec innych aktorów? Andrzej Seweryn: Marysia nie jest przedmiotem moich ambicji, w