To przedstawienie zaczyna się na dobre pół godziny przed spektaklem. Widzów przyzwyczajonych do wygodnego azylu foyer, atakuje od wejścia perwersyjne dziecko półświatka, żebraczka i prostytutka wyciąga ręce po datek. Są zdezorientowani i niepewni, sięgają po drobne. Wtulony w kąt przy drzwiach teatru żebrze Filch. Przychód z tego prologu do interesu pana Peachum, ponoć nawet dość znaczny, teatr przeznaczył na Centrum Zdrowia Dziecka. Widzowie zmieszani z rozwrzeszczanym jarmarcznie tłumkiem ludzi Mackie Majchra i Peachuma, oddychają przez moment pozornie beztroską atmosferą podmiejskiego lunaparku i ani się spostrzegają, aż wszystkie drobne znikają z portmonetki. Na tej loterii nic się nie wygrywa, można za to wiele stracić. Takie są reguły gry. Duża zabawa i pierwsze ostrzeżenie. Za publicznością zajmującą miejsce na widowni wchodzi także żebrzący tłumek. Sala teatralna zamienia się w zaułek Londynu. Kilkakrotnie jeszcze w czasie spektakl
Źródło:
Materiał nadesłany
"Nurt" nr 6