EN

21.04.1989 Wersja do druku

Wspaniałe tango, przeciętne "Tango"

Dla samej tylko ostatniej sceny, a więc tytułowego tanga z karkołomnymi figurami warto pójść na przedstawienie Sławomira Mrożka. Niemal po ćwierćwieczu powróciło "Tango" na scenę Teatru Polskiego, ponownie w reżyserii Marka Okopińskiego. W 1965 roku odniosło ono w Poznaniu niekwestionowany sukces, bijąc rekordy frekwencyjne. Obecne "Tango" nie ma chyba szans na powtórzenie sukcesu. Po pierwsze- grane jest chyba słabszymi siłami, a po drugie - czas obecny nie sprzyja ani aktualizacji "Tanga", ani wydobywaniu zeń uniwersalnych znaczeń. Pozornie jest jednak wszystko jak należy. Oto w tym samym sezonie obok "Kurki wodnej" pojawia się "Tango", które - jak wspaniale dowodził Jan Kott - jest jakby dalszym ciągiem sztuki Witkacego. Ba, toczy się w tym samym, salonie, wśród częściowo tych samych rekwizytów i postaci. Tak więc nie dziwi wcale, że Wojciech Kalinowski, który w "Kurce" grał lokaja - osiłka, jeszcze raz przeistacza się w tępego fagasa w II ak

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Wspaniałe tango, przeciętne "Tango"

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Poznańska nr 94

Autor:

Błażej Kusztelski

Data:

21.04.1989

Realizacje repertuarowe