Ponad pół wieku minęło od dnia, gdy Stanisław Ignacy Witkiewicz, rozsierdzony na recenzentów (także na widzów) teatralnych, nie potrafiących zrozumieć i ocenić jak trzeba nowej "jakości artystycznej" jego dramatów, zagroził: "O ile nie powstanie u nas potężna mafia nowych autorów i krytyków, walczących wspólnie z falą estetycznego nieuctwa, głupoty i nieuczciwości, teatr nasz musi zginąć". Jak wiemy, żadna tego rodzaju mafia nigdy u nas nie powstała, a mimo to teatr obronił swoje istnienie i walczy dzielnie nadal nie tylko z wewnętrznymi niebezpieczeństwami natury estetycznej i intelektualnej, ale także - tego Witkacy nie przewidział - z materialną konkurencją kina i telewizji. Najwymowniejszym zresztą zaprzeczeniem owej złej wróżby, która się na szczęście nie sprawdziła, jest przepełniona co wieczór sala teatru Ateneum na przedstawieniu Witkacowego "GYUBALA WAHAZARA". Czy ta tłumna widownia i jej gorące ok
Tytuł oryginalny
Wróżby złe i dobre (fragm.)
Źródło:
Materiał nadesłany
Stolica Nr 14