XLI Międzynarodowe Wrocławskie Spotkania Teatrów Jednego Aktora we Wrocławiu podsumowuje Marta Bryś z Nowej Siły Krytycznej.
Trwający trzy dni festiwal Teatrów Jednego Aktora nie wzbudził wielkich emocji. Formuła festiwalu zapowiadała intrygujące spotkanie aktorskich indywidualności z różnych krajów, głównie Europy Zachodniej. Niestety, zabrakło wyrazistości, jak w otwierającym festiwal "Kazaniu księdza Bernarda" w wykonaniu Jerzego Treli. Spektakl zawiódł na wszystkich polach dosłownością i jednostajnością. WROSTJA na pewno dowodzą, jak trudną sztuką jest monodram i jakim wyzwaniem jest utrzymanie napięcia w jednostronnej wypowiedzi. Niekiedy aktorzy gubili sens wypowiedzi, nie utrzymywali kontaktu z publicznością - niedopowiedzenie relacji między aktorem, a widzem w przypadku monodramu wydaje się zabójcze. W przypadku armeńskiego spektaklu "Prezydent" na podstawie "Króla Leara", z symbolem władzy w postaci Aleksandra Łukaszenki, aktor chodził w kółko po scenie pokazując widzom to zdjęcia córek, to znów portret dyktatora. Denerwował brak konsekwencji - raz