Witold Wandurski napisał kilka utworów scenicznych. Niemniej powiada się o nim, że jest autorem "unius dramatis", bo tylko "Śmierć na gruszy", choć od burzliwej premiery krakowskiej w 1925 roku nie była wystawiana przez lat blisko czterdzieści, wytrzymała próbę czasu, pozostała utworem żywym, świeżym, fascynującym. Wandurskiego za życia prześladował pech, którego żałosnym ukoronowaniem było oskarżenie go w Kijowie o "nacjonalistyczny oportunizm" i tragiczna śmierć. Pechowy był też los jego literackiej spuścizny, a już na pewno "Śmierci na gruszy", która żadną miarą nie powinna była pójść w zapomnienie. Przekonuje o tym w sposób bezdyskusyjny inscenizacja Józefa Szajny. We wrocławskim Teatrze Współczesnym oglądamy trzecią wersję "Śmierci na gruszy" w reżyserii Szajny i scenografii Daniela Mroza. Pierwsza zrealizowana została na scenie nowohuckiego Teatru Ludowego w 1964 roku, druga przed dwoma laty w warszawskim "Ateneum". We wszystkic
Tytuł oryginalny
Wrocławskie premiery. Śmierć na gruszy
Źródło:
Materiał nadesłany
"Gazeta Robotnicza" nr 81