W roku 1926 z okazji premiery "Róży" w Teatrze im. Bogusławskiego w Warszawie Karol Irzykowski tak pisał o tym dziwnym, niepokojącym poemacie: .. ."niewykończone torso, stos głazów erratycznych, zewnętrznie nie połączonych ze sobą, lecz wewnętrznie należących do tej samej formacji. Niewykończenie, niepokój, nawet pewna niejasność przejść, powiązań i intencji należą tu niejako do formy...". Jak w "Dziadach" i "Nieboskiej komedii" dodawał krytyk i sam zapytywał jak może się ten "dramat nie-sceniczny" sprawdzić, potwierdzić na scenie. Ponad trzydzieści lat upłynęło od tamtej, dziś już nieco legendarnej premiery (w układzie tekstu W. Horzycy i reżyserii L. Schillera), dramat Żeromskiego jeszcze kilkakrotnie powracał na nasze sceny, ostatnim razem prezentowany był w roku 1964 w Teatrze Klasycznym w Warszawie, była to zresztą jedyna powojenna próba mocowania się z tym tekstem teatru zawodowego (fragmenty "Róży" pokazywał
Tytuł oryginalny
Wrocławska "Róża"
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 29